Każdy zna powiedzenie „Pieniądz nie śmierdzi”. Mało kto jednak wie, skąd wzięło ono swój rodowód, ani jak bardzo woniejącej historii dotyczy.
Na poczatku Naszej Ery, w 76 roku po narodzeniu Chrystusa, cesarz Rzymski Wespazjan wprowadził podatek od moczu. Nałożony on został na tzw. foluszników (Fullones), którzy parali się odbieraniem uryny z miejskich latryn.
Jego podłoże nie było związane z tym, że problem zapachu był na tyle odstręczjący, że trzeba było zajmujące się nim osoby w ten sposób „ukarać”. Wręcz przeciwnie – ludzki mocz był towarem na tyle cennym, że przynosił znaczne zyski pozyskującym go osobom.
Mocz stosowano głównie w procesach związanych z wybielaniem (wbrew jego żółtemu kolorowi!) – stosowany był zarówno do prania ubrań, jak i czyszczenia… zębów. Do wywabiania plam używano mieszaniny popiołu drzewnego, glinki fulerskiej i właśnie uryny.
Mocz znajdował zastosowanie także przy garbowaniu skór ze względu na jego właściwości oczyszczające, impregnujące i zwiększające izolację termiczną.
Podatek od moczu obowiązywał w każdej z publicznych toalet działających w ramach rzymskiego „Cloaka Maxima”, czyli jednego z pierwszych na świecie kanałów ściekowych. Płacili go fullones, krórzy zlewali mocz ze zbiorników w miejskich szaletach, a następnie dostarczali do ostatecznych odbiorców przetwarzających go wedle własnej profesji.
Danina nałożona przez Wespazjana, mimo ewidentnych zysków, jakie przynosiła, budziła kontrowersje nawet wśród jego najbliższych. Syn Wespazjana – Tytus na wieść o wprowadzeniu podatku urynowego miał rzekomo odnieść się ze zdumieniem do jego odrażającego charakteru. Na co władca podniósłszy złotą monetę do nosa, wciągnął głośno powietrze i odrzekł: „Pecunia non olet – pieniądź nie śmierdzi”.
Imię Wespazjana ze zwględu na swe toaletowe związki przetrwało do dzisiaj w nazwach toalet publicznych w samych Włoszech (vespasiani), Francji (vespasiennes) , a nawet Rumunii (vespasiene).
Komentarze