Inspekcje punktów handlowych prowadzone między 20 stycznia, a 2 marca pod hasłem „Weź paragon” przez pracowników urzędów skarbowych i urzędów kontroli skarbowej przyniosły efekt w postaci 18 600 mandatów na łączna kwotę blisko 5 milionów złotych. W pierwszej kolejności byli karani kasjerzy.

Chociaż akcja ta prowadzona była nie po raz pierwszy, zdumiewająco wiele razy kontrolerzy spotykali się z sytuacjami, kiedy przy transakcji sprzedaży klienci nie otrzymywali paragonu będącego podstawą do reklamacji. Mało tego – niekiedy sprzedawca nie dysponował w ogóle kasą fiskalną mimo narzuconego na niego takiego obowiązku. Liczba mandatów, jak i kwoty, na jakie opiewały, były znacznie wyższe niż podczas analogicznego okresu w zeszłym roku (wtedy było to 12 400 mandatów, a kary wyniosły 3,4 miliona złotych).

Przeprowadzone w czasie ferii kontrole wykazały, że bardziej srodzy byli pracownicy urzędów skarbowych przemierzający polskie ulice ze szczególnym uwzględnieniem miejscowości atrakcyjnych turystycznie. Wystawili oni niemal 9 900 mandatów (2,9 miliona złotych), podczas, gdy kontrolerzy z UKS nałożyli nieco ponad 8 700 mandatów na łączną kwotę 2 milionów.

Inspektorzy patrolowali nie tylko punkty sprzedaży położone przy ulicach, ale odwiedzali także obiekty o charakterze sezonowym, specjalizujące się w gastronomii, pamiątkarstwie, usługach parkingowych, czy tez związanych z wypożyczaniem sprzętu  do uprawiania sportów zimowych.

Tego roku widełki, w których mieścić się ma mandat związany z niewłaściwym dokumentowaniem transakcji sprzedaży towarów, bądź usług, zawierają się między 168, a 3 360 złotych. To znaczy od 10 do 200 procent minimalnego wynagrodzenia.