Podczas składania rocznego rozliczenia podatkowego istotne jest miejsce faktycznego zamieszkania. Meldunek nie ma tu nic do rzeczy. Dlatego gminy prześcigają się, żeby ściągnąć podatników do urzędów skarbowych bliskich im terytorialnie. A wraz z nimi wpływające podatki.
Ustawa o podatku dochodowym od osób fizycznych (Dz. U. 1991, nr 80, poz. 350 ze zmianami) nakazuje jednoznacznie, że podatek dochodowy ma być rozliczany w miejscu, w którym podatnik mieszkał w rozliczanym roku podatkowym. Jeśli w ciągu roku się przeprowadzał – ważny jest adres zamieszkania aktualny na 31 grudnia danego roku podatkowego. Jako miejsce zamieszkania w tym przypadku należy rozumieć miejscowość, w jakiej dana osoba przebywała z zamiarem stałego pobytu. Oznacza to, że jeśli mieszkamy w jakiejś miejscowości, to możemy rozliczyć się w najbliższym urzędzie skarbowym, nawet, jeśli nie posiadamy tam zameldowania. Jedyne, co trzeba wykonać w związku z tym, to wpisanie do stosownej rubryki formularza PIT właściwego adresu. Co istotne – nie jest konieczne składanie żadnego zgłoszenia aktualizacyjnego przy zmianie danych adresowych.
W rzeczywistości jednak podatnicy zazwyczaj składają zeznanie w urzędach skarbowych właściwych dla ich miejsca zameldowania nawet, jeżeli przez większą część roku pracują ( i mieszkają) w innej miejscowości. Przy sprawdzaniu zeznań urzędnicy skarbowi nie kontrolują miejsca mieszkania pod względem stanu faktycznego, toteż ta sytuacja od lat pozostaje bez zmian.
Chcą to zmienić gminy, w których interesie jak najbardziej leży ściągnięcie podatników do lokalnych urzędów skarbowych. A wraz z nimi ich pieniędzy z podatków. Chodzi bowiem o niebagatelne kwoty – to z nich samorządy finansują remonty, utrzymanie zieleni miejskiej, komunikacji, czy miejscowe inwestycje.
W owej walce o podatnika nie wszystkie chwyty są jednak dozwolone. Przykładowo niektóre gminy wpadły na pomysł, by rodzicom rozliczającym się w odpowiednim terytorialnie dla ich zamieszkania urzędzie skarbowym przysługiwały extra punkty przy naborze do przedszkoli. Ta idea jednakże upadła, jako niezgodna z ustawą o systemie oświaty (Dz. U. 1991, nr 95, poz. 425 ze zmianami).
Innym sposobem, który z resztą sprawdził się nienajgorzej jest tak zwana karta mieszkańca np. Karta Warszawiaka, którą otrzymują mieszkańcy Warszawy rozliczający się w stołecznych urzędach skarbowych. Na jej podstawie dostają oni zniżki do instytucji kulturalnych i na zakup okresowych biletów komunikacji miejskiej.
O swoje walczą nie tylko miejskie molochy, ale i małe „sypialnie” położone przy dużych miejscowościach stanowiących ośrodki pracy i edukacji, jak na przykład gmina Zabierzów z okolic Krakowa. Tamtejszych mieszkańców do lokalnego patriotyzmu, a więc rozliczania się w odpowiednim terytorialnie urzędzie skarbowym zachęcały ulotki, bilboardy, plakaty, a nawet osobiście sołtysi.
Komentarze